NIE TYLKO DLA MŁODZIEŻY

– CZYLI ŚDM WCZORAJ, DZIŚ I JUTRO

Kraków / 2016 III

Dziś trochę więcej o hymnie ŚDM 2016…

Pieśń „Błogosławieni miłosierni”, jak już wiemy, została napisana przez krakowianina – Jakuba Blycharza. Jest on autorem muzyki i tekstu, chociaż ten ostatni był modyfikowany tak, aby w możliwie najlepszy sposób oddać ideę najbliższego ŚDM. Od początku (o czym mówi często Kuba) tekst utworu przenikał klimat biblijny, praktycznie całość zaczerpnięta została właśnie z Pisma Świętego. To bardzo ważne, gdyż można powiedzieć, że najważniejszym i pierwszym Autorem „Błogosławionych” jest Ten, który w Kazaniu na Górze o błogosławieństwach nauczał. Utwór składa się z czterech zwrotek, ukazujących kolejne etapy drogi miłosierdzia, kształtującej życie człowieka.

Na początku słyszymy werset z Psalmu 121 – pytanie, które zadaje sobie tak wielu z nas: Gdzie szukać ratunku, pomocy w życiowych trudnościach, sensu tego, co nas spotyka? Odpowiedź przychodzi szybko – sam Bóg przez słowa Psalmu ją wskazuje: „Pomoc od Pana…”

Tak naprawdę to On sam, Miłosierny Bóg, pierwszy do nas wychodzi. Jest Dobrym Pasterzem, który szuka każdej zagubionej owcy, gdy stanie się coś złego. Nie czeka, aż całkiem zginiemy, ale obmywa i leczy rany serc z grzechów i tego wszystkiego, co przesłania drogę miłosierdzia. Jednak nie poprzestaje na oczyszczeniu. Serce czyste to nie serce puste. Miłosierny zabiera to, co boli, ale także daje nowe: piękne i wypełnione miłością życie. O tym wszystkim mówi druga zwrotka hymnu.

Trzecia część… parafraza Psalmu 130, od pierwszych słów zwanego „De profundis” (Z głębokości). Przedziwny jest człowiek – mimo, że zna drogę i wie, jak jej potrzebuje, tak często z niej zbacza. Jeśli Bóg zachowałby pamięć o naszych grzechach, moglibyśmy tylko „pomarzyć” o prawdziwym szczęściu. Jednak On jest miłosierny i wciąż przebacza, pokazując, że w świecie obecna jest miłość potężniejsza niż grzech, niż śmierć. W tym miejscu treść zwrotek mocno przenika się z refrenem. Skoro sami doświadczamy miłosierdzia, powinniśmy być jego znakiem dla innych. Dopiero wtedy doświadczymy w pełni, czym ono rzeczywiście jest.

Kiedy człowiek spotyka Miłość, nie może zostać obojętny. Gdyby tak się stało, zaczęłoby w nim ginąć to, co może rozwinąć się we wspaniałą, niekończącą się „przygodę życia”. A jeżeli ziarno naprawdę zakiełkuje w sercu, staje się człowiek świadkiem. Pragnie dzielić się tym, co zrozumiał i czego doświadczył: że Bóg nas kocha, nie zostawia samych w grzechu, ale dał swojego Syna, który przez śmierć i Zmartwychwstanie pokonał zło. I pragnie człowiek całemu światu „wykrzyczeć” to właśnie orędzie, nazywane kerygmatem. Tak, jak to słychać w ostatniej zwrotce hymnu.

Pozostaje jeszcze jedna część, tzw. Bridge („łącznik”). Właściwie nie trzeba jej omawiać. Może lepiej po prostu zacytować. Niech to będzie przesłanie dla każdego z nas – „kerygmat miłosierdzia”, którego przyjęcie czyni cuda:
„Więc odrzuć lęk i wiernym bądź,
Swe troski w Panu złóż
I ufaj, bo zmartwychwstał i wciąż
Żyje Pan, Twój Bóg!”.

 

ms

do góry