Dziś trochę więcej o hymnie ŚDM 2016…
Pieśń „Błogosławieni miłosierni”, jak już wiemy, została napisana
przez krakowianina – Jakuba Blycharza. Jest on autorem muzyki i
tekstu,
chociaż ten ostatni był modyfikowany tak, aby w możliwie najlepszy
sposób oddać ideę najbliższego ŚDM. Od początku (o czym mówi często
Kuba)
tekst utworu przenikał klimat biblijny, praktycznie całość
zaczerpnięta została właśnie z Pisma Świętego. To bardzo ważne, gdyż
można
powiedzieć, że najważniejszym i pierwszym Autorem „Błogosławionych”
jest Ten, który w Kazaniu na Górze o błogosławieństwach nauczał.
Utwór
składa się z czterech zwrotek, ukazujących kolejne etapy drogi
miłosierdzia, kształtującej życie człowieka.
Na początku słyszymy werset z Psalmu 121 – pytanie, które zadaje
sobie tak wielu z nas: Gdzie szukać ratunku, pomocy w życiowych
trudnościach,
sensu tego, co nas spotyka? Odpowiedź przychodzi szybko – sam Bóg
przez słowa Psalmu ją wskazuje: „Pomoc od Pana…”
Tak naprawdę to On sam, Miłosierny Bóg, pierwszy do nas wychodzi.
Jest Dobrym Pasterzem, który szuka każdej zagubionej owcy, gdy
stanie się coś
złego. Nie czeka, aż całkiem zginiemy, ale obmywa i leczy rany serc
z grzechów i tego wszystkiego, co przesłania drogę miłosierdzia.
Jednak nie
poprzestaje na oczyszczeniu. Serce czyste to nie serce puste.
Miłosierny zabiera to, co boli, ale także daje nowe: piękne i
wypełnione miłością
życie. O tym wszystkim mówi druga zwrotka hymnu.
Trzecia część… parafraza Psalmu 130, od pierwszych słów zwanego „De
profundis” (Z głębokości). Przedziwny jest człowiek – mimo, że zna
drogę i
wie, jak jej potrzebuje, tak często z niej zbacza. Jeśli Bóg
zachowałby pamięć o naszych grzechach, moglibyśmy tylko „pomarzyć” o
prawdziwym
szczęściu. Jednak On jest miłosierny i wciąż przebacza, pokazując,
że w świecie obecna jest miłość potężniejsza niż grzech, niż śmierć.
W tym
miejscu treść zwrotek mocno przenika się z refrenem. Skoro sami
doświadczamy miłosierdzia, powinniśmy być jego znakiem dla innych.
Dopiero
wtedy doświadczymy w pełni, czym ono rzeczywiście jest.
Kiedy człowiek spotyka Miłość, nie może zostać obojętny. Gdyby tak
się stało, zaczęłoby w nim ginąć to, co może rozwinąć się we
wspaniałą,
niekończącą się „przygodę życia”. A jeżeli ziarno naprawdę
zakiełkuje w sercu, staje się człowiek świadkiem. Pragnie dzielić
się tym, co
zrozumiał i czego doświadczył: że Bóg nas kocha, nie zostawia samych
w grzechu, ale dał swojego Syna, który przez śmierć i
Zmartwychwstanie
pokonał zło. I pragnie człowiek całemu światu „wykrzyczeć” to
właśnie orędzie, nazywane kerygmatem. Tak, jak to słychać w
ostatniej zwrotce
hymnu.
Pozostaje jeszcze jedna część, tzw. Bridge („łącznik”). Właściwie
nie trzeba jej omawiać. Może lepiej po prostu zacytować. Niech to
będzie
przesłanie dla każdego z nas – „kerygmat miłosierdzia”, którego
przyjęcie czyni cuda:
„Więc odrzuć lęk i wiernym bądź,
Swe troski w Panu złóż
I ufaj, bo zmartwychwstał i wciąż
Żyje Pan, Twój Bóg!”.
ms